urodziła mnie ciotka tekst

DzienZaDniem HOME O MNIE KONTAKT 16 XI /środa/ Dzisiaj są moje URODZINY! Już trzynaste! Rano mama dała mi wielką torbę cukierków, żebym poczęstował wszystkich w klasie. A po południu poszliśmy na moją imprezę urodzinową do parku trampolin!!! Zaprosiłem wszystkich chłopaków z klasy i 4 dziewczyny. Rok wydania: 2021. Opis. W dniu swoich sześćdziesiątych urodzin moja ciotka Poldi wyprowadziła się na Sycylię, żeby w wytworny sposób zapić się na śmierć, spoglądając na morze. Tego w każdym razie wszyscy się obawialiśmy, ale ciotce ciągle coś stawało na przeszkodzie. Sycylia jest skomplikowana, tutaj nawet umrzeć nie da nie wycinaj mnie, jestem twoją ukochaną. Nie wycinaj mnie, jestem twoją ukochaną, żeby twoja matka nigdy się nie urodziła. Żeby twoja matka nigdy się nie urodziła, mnie młodziutką życia pozbawiła. Oj Boże mój Boże, co ja narobiłam? Oni się kochali, ja ich rozdzieliłam. Oni się kochali, ja ich rozdzieliłam, 2. Urodziłem się, bo nie miałem innego wyjścia. A tak naprawdę urodziła mnie moja ciotka. Bo mama miała wtedy wielkie pranie. Mój tata wykłada na uniwersytecie. kafelki w toalecie;) Moja mama ma 3 wille nad jeziorem. do sprzątania ;) Moja siostra skończyła prawo. Urodziła mnie ciotka. Lao Che. i padał czarny śnieg I wszystko było opacznie Cudacznie żywot mój biegł Ciociu ciociu ach ciociu ciociu Chciałem urosnąć nonton film love lesson season 2 sub indo. Pawełku, jak często się odurzasz? Urodziła mnie ciotka, tak miało chyba być. Miasteczkiem wstrząsnęła plotka, że łysych papą chcą kryć. I była parna zima, i padał czarny śnieg. I wszystko było opacznie. Cudacznie żywot mój biegł. Ciociu! Ciociu! Ach, Ciociu! Ciociu! Chciałem urosnąć - zmalałem, tyłem biegałem. Chcąc leżeć wstawałem, pamiętam, ziewałem. - Ach kochana ciociu! - w gorączce wołałem - - Ach kochana ciociu, ach, czemuż jest tak, że wszystko nie tak, że wszystko na wspak? Urodziła mnie ciotka, tak miało chyba być. Miasteczkiem wstrząsnęła plotka, że łysych papą chcą kryć. I była parna zima, i padał czarny śnieg. I wszystko było opacznie. Cudacznie żywot mój biegł. Ciociu! Ciociu! Ach, Ciociu! Ciociu! Ciociu! Ciociu! Ach, Ciociu! Ach, Ciociu! Chciałem urosnąć - zmalałem, tyłem biegałem. Chcąc leżeć wstawałem. Tyłem biegałem. Chciałem urosnąć - zmalałem, tyłem biegałem. Chciałem leżeć, a wstawałem, rękę wyciągałem, a w dupie miałem. Urodziła mnie ciotka. Ciotka. Urodziła mnie ciotka. Ciotka. Urodziła mnie ciotka, do dziś pamiętam słowa jej: - Do Rzymu wszystkie drogi wiodą, a świat się dzieli na mądrych i na tych, co słodzą. Łokciem się nie przepychaj. Ostatni będą pierwsi. A narkotyków, to mi nie tykaj, bo szpetnie się po nich pierdzieli. Urodziła mnie ciotka, tak miało chyba być. Miasteczkiem wstrząsnęła plotka, że łysych papą chcą kryć. I była parna zima, i padał czarny śnieg. I wszystko było opacznie. Cudacznie żywot mój biegł. Ciociu! Ach, Ciociu! Ach, Ciociu! Ciociu! Ach Ciociu! Ciociu! Maria urodziła się w 1880 r. w Ropczycach. Jej rodzicami byli Eleonora i Władysław Chodorowscy, miała ośmioro rodzeństwa. W pierwszych dniach okupacji pomoc najbardziej dotkniętym wojną organizowano spontanicznie, a wśród krakowskich pań, które były jej inicjatorkami, znalazła się również Zazulowa. Ojciec był sędzią w Tarnowie, Ropczycach, Wojniczu, Jordanowie i Wadowicach, a następnie adwokatem w Makowie Podhalańskim. Odebrała typowe dla dziewcząt z inteligenckich rodzin wykształcenie, a następnie wyszła za mąż za poznanego w Makowie inżyniera Albina Zazulę. W związku z karierą męża również często zmieniała miejsca zamieszkania – po ślubie wyjechali do Lwowa, następnie przenosili się do Wiednia, Warszawy, w końcu do Krakowa. Lubiła życie towarzyskie, podróże, miała talent kulinarny, ładny głos, znała biegle język niemiecki. Życiowe wstrząsy Pierwszy wstrząs przeżyła w 1926 r., gdy bezdzietnie śmierci męża straciła radość życia – nigdy nie zrezygnowała ze stroju żałobnego. Stała się gorliwą katoliczką, żyła skromnie, trudniąc się haftem, a z zasobów finansowych pozostałych po mężu chętnie użyczała potrzebującym. Drugi wstrząs – tym razem wywołany wybuchem wojny – skłonił Zazulową do wyjątkowej aktywności. Bez reszty poświęciła się działalność charytatywnej. Pomoc więźniom W pierwszych dniach okupacji pomoc najbardziej dotkniętym wojną organizowano spontanicznie, a wśród krakowskich pań, które były jej inicjatorkami, znalazła się również Zazulowa. Wkrótce dołączyła do lokalnego oddziału Polskiego Czerwonego Krzyża, gdzie organizowano sekcję pomocy więźniom. Po wydanym przez władze okupacyjne zakazie działalności PCK na tym polu przeszła wraz z innymi członkami sekcji pod egidę Rady Głównej Opiekuńczej, a konkretnie jej lokalnej placówki – Rady Opiekuńczej Miejskiej (przekształconej później w Polski Komitet Opiekuńczy Kraków-Miasto). Odtąd będzie działała w sekcji Opieka nad Więźniami i ich Rodzinami popularnie nazywanej „Patronatem”, najpierw jako jej wiceprzewodnicząca, a następnie przewodnicząca (po usunięciu przez władze okupacyjne dotychczasowego szefa Zygmunta Klemensiewicza). Okupacyjne więzienia Niemieckie więzienia na ziemiach polskich były miejscami ścisłej izolacji: rodziny nie mogły nawet przekazywać paczek z żywnością, odzieżą, lekarstwami. Po śmierci męża straciła radość życia – nigdy nie zrezygnowała ze stroju żałobnego. Stała się gorliwą katoliczką, żyła skromnie, trudniąc się haftem, a z zasobów finansowych pozostałych po mężu chętnie użyczała potrzebującym. Jednocześnie panujące w nich warunki bytowe urągały nawet najprymitywniejszym standardom. Obowiązujące regulaminy były fikcją, a strażnicy mieli nieograniczoną władzę nad osadzonymi. Do tego dochodziły niezwykle brutalne metody śledztw. W Krakowie ponurą sławą cieszyło się zwłaszcza więzienie policyjne przy ul. Montelupich, gdzie przeważnie trafiali więźniowie polityczni. Nie bez przyczyny stało się ono szczególnym obiektem działań pomocowych prowadzonych początkowo przez siostry szarytki, krakowski oddział PCK, a następnie „Patronat”. Choć dodać trzeba, że pod opieką ROM, a następnie PolKO Kraków-Miasto znajdowali się także osadzeni w innych więzieniach i obozach. Przygotowywanie paczek dla więźniów (Archiwum Narodowe w Krakowie, sygn. 29/554/39) W „Patronacie” „«Patronat» wchłonął bez reszty zapał, siły, ofiarność i poświęcenie Zazulowej” – czytamy w jednej z relacji. Przez współpracowników nazywana „Panią Prezesową”, zajmowała się w „Patronacie” w zasadzie wszystkim. Była jego spiritus movens, a także żywym przykładem niezmordowanej pracy i oddania potrzebującym. Kierowała sekcją, zbierała dary i środki na działalność, osobiście brała udział w przygotowywaniu paczek z żywnością. „Widziało się ją godzinami całymi, wśród dnia i nocy, jak pochylona nad stołem krajała i smarowała chleb dla więźniów”. Starała się o pomoc medyczną dla więźniów, zabierała bieliznę do prania. Przez współpracowników nazywana „Panią Prezesową”, zajmowała się w „Patronacie” w zasadzie wszystkim. Kontaktowała się z rodzinami uwięzionych, przekazywała zdobyte informacje, depozyty, a także pomoc materialną. Opieką otoczyła dzieci więźniów, zdarzało się, że odbierała niemowlęta urodzone w więzieniu. Szczególnym obiektem jej troski byli więźniowie Montelupich, toteż paczki dla nich zawoziła osobiście. Była to dla niej także okazja do nieoficjalnego zbierania informacji o uwięzionych. Jej pojawienie się na więziennym dziedzińcu niosło otuchę aresztantom. Nazywali ją czule „Ciotką”, ale i „Świętą”. „Przylgnął do niej ten przymiotnik „święta” […] Oczywiście nie o sakralną treść tego słowa chodziło. Po prostu odczuwaliśmy w niej człowieka dobrego w absolutnym tego słowa zrozumieniu” – wspominał Zbigniew Madeyski, jeden z więźniów. Maria Zazulowa ze współpracowniczkami przygotowuje żywność do paczek dla więźniów (fot. Archiwum Narodowe w Krakowie, sygn. 29/554/39) Schwarze Frau W związku z pełnioną funkcją miała bezpośredni kontakt z władzami więzienia. Współpraca była trudna. Niemcy tolerowali ją, ale poniżali – nie wpuszczali na teren więzienia, każąc godzinami czekać przed bramą, nie szczędzili jej wyzwisk. Nazywali ją schwarze Frau (czarną panią), ale i alte albo schwarze Hexe (starą albo czarną czarownicą). Władze okupacyjne niechętnie udzielały zgody na dostarczanie więźniom jakiejkolwiek pomocy, a wydawane pozwolenia niejednokrotnie wycofywały. Zazulową Niemcy tolerowali, ale poniżali – nie wpuszczali na teren więzienia, każąc godzinami czekać przed bramą, nie szczędzili jej wyzwisk. Nazywali ją schwarze Frau (czarną panią), ale i alte albo schwarze Hexe (starą albo czarną czarownicą). Ona jednak nie zrażała się upokorzeniami i groźbami aresztowania: „Niewyczerpana w pomysłowości wyszukiwała przeróżne sposoby, by zachowując pozornie przepisy więzienne leczyć i dożywiać pozbawionych pomocy”. Od pracy konspiracyjnej była przez współpracowników z „Patronatu” celowo odsuwana, by ułatwić jej działalność oficjalną, zapewnić poczucie bezpieczeństwa. Pomimo ciągłego balansowania pomiędzy niemieckimi zakazami a ich przełamywaniem nie została aresztowana ani pobawiona możliwości działania. Maria Zazulowa (fot. Archiwum Narodowe w Krakowie, sygn. 29/554/39) Kobieta-instytucja Po wycofaniu się Niemców z Krakowa nie zaprzestała działalności i nadal kierowała opieką nad powracającymi do miasta więźniami oraz rodzinami więźniów, zwłaszcza sierotami. Współpracowała z Okręgową Komisją Badania Zbrodni Niemieckich w Krakowie, została radną miasta. We wspomnieniu pośmiertnym (zmarła 2 lutego 1957 r.) ks. Ferdynand Machay napisał o niej: „Jedno było miejsce w Krakowie podczas okupacji, gdzie śp. Maria Zazulowa z mruka i milczka zmieniła się w wodospad łagodnych, ale nieustępliwych próśb i żądań: biuro przy wejściu do więzienia na Montelupich”. Pawełku, jak często się odurzasz? Urodziła mnie ciotka, tak miało chyba być. Miasteczkiem wstrząsnęła plotka, że łysych papą chcą kryć. I była parna zima, i padał czarny śnieg. I wszystko było opacznie. Cudacznie żywot mój biegł. Ciociu! Ciociu! Ach, Ciociu! Ciociu! Chciałem urosnąć - zmalałem, tyłem biegałem. Chcąc leżeć wstawałem, pamiętam, ziewałem. - Ach kochana ciociu! - w gorączce wołałem - - Ach kochana ciociu, ach, czemuż jest tak, że wszystko nie tak, że wszystko na wspak? Urodziła mnie ciotka, tak miało chyba być. Miasteczkiem wstrząsnęła plotka, że łysych papą chcą kryć. I była parna zima, i padał czarny śnieg. I wszystko było opacznie. Cudacznie żywot mój biegł. Ciociu! Ciociu! Ach, Ciociu! Ciociu! Ciociu! Ciociu! Ach, Ciociu! Ach, Ciociu! Chciałem urosnąć - zmalałem, tyłem biegałem. Chcąc leżeć wstawałem. Tyłem biegałem. Chciałem urosnąć - zmalałem, tyłem biegałem. Chciałem leżeć, a wstawałem, rękę wyciągałem, a w dupie miałem. Urodziła mnie ciotka. Ciotka. Urodziła mnie ciotka. Ciotka. Urodziła mnie ciotka, do dziś pamiętam słowa jej: - Do Rzymu wszystkie drogi wiodą, A świat się dzieli na mądrych i na tych, co słodzą. Łokciem się nie przepychaj. Ostatni będą pierwsi. A narkotyków to mi nie tykaj, bo szpetnie się po nich pierdzieli. Urodziła mnie ciotka, tak miało chyba być. Miasteczkiem wstrząsnęła plotka, że łysych papą chcą kryć. I była parna zima, i padał czarny śnieg. I wszystko było opacznie. Cudacznie żywot mój biegł. Ciociu! Ach, Ciociu! Ach, Ciociu! Ciociu! Ach Ciociu! Ciociu! Pawełku, jak często się odurzasz? Urodziła mnie ciotka, tak miało chyba być. Miasteczkiem wstrząsnęła plotka, że łysych papą chcą kryć. I była parna zima, i padał czarny śnieg. I wszystko było opacznie. Cudacznie żywot mój biegł. Ciociu! Ciociu! Ach, Ciociu! Ciociu! Chciałem urosnąć - zmalałem, tyłem biegałem. Chcąc leżeć wstawałem, pamiętam, ziewałem. - Ach kochana ciociu! - w gorączce wołałem - - Ach kochana ciociu, ach, czemuż jest tak, że wszystko nie tak, że wszystko na wspak? Urodziła mnie ciotka, tak miało chyba być. Miasteczkiem wstrząsnęła plotka, że łysych papą chcą kryć. I była parna zima, i padał czarny śnieg. I wszystko było opacznie. Cudacznie żywot mój biegł. Ciociu! Ciociu! Ach, Ciociu! Ciociu! Ciociu! Ciociu! Ach, Ciociu! Ach, Ciociu! Chciałem urosnąć - zmalałem, tyłem biegałem. Chcąc leżeć wstawałem. Tyłem biegałem. Chciałem urosnąć - zmalałem, tyłem biegałem. Chciałem leżeć, a wstawałem, rękę wyciągałem, a w dupie miałem. Urodziła mnie ciotka. Ciotka. Urodziła mnie ciotka. Ciotka. Urodziła mnie ciotka, do dziś pamiętam słowa jej: - Do Rzymu wszystkie drogi wiodą, A świat się dzieli na mądrych i na tych, co słodzą. Łokciem się nie przepychaj. Ostatni będą pierwsi. A narkotyków to mi nie tykaj, bo szpetnie się po nich pierdzi. Urodziła mnie ciotka, tak miało chyba być. Miasteczkiem wstrząsnęła plotka, że łysych papą chcą kryć. I była parna zima, i padał czarny śnieg. I wszystko było opacznie. Cudacznie żywot mój Borycki Rafal Sebastian, Denst Mariusz, Dobaczewski Hubert Marcin, Dzierzanowski Maciej, Jastrzebski Michal, Pokorski Jakub, Rozanski Filip Jacek Lyrics powered by Urodziła mnie ciotka Coraz trudniej jest mi znieść polską ‘debatę’ na temat in vitro. Purpurowi nawołują do walki o życie a zmanipulowany motłoch szaleje. Nie mam rozległej wiedzy medycznej; jednak z tego, co wiem, wynika, że in vitro ma na celu stworzenie życia, a nie jego zabicie. Że pary, które nie mogą sobie poradzić metodami naturalnymi, próbują sztucznego zapłodnienia. Myślę sobie, że nawet jeśli miliard komórek czy embrionów przy okazji zapłodnienia in vitro ginie, to nie ma to znaczenia. Urodzi się bowiem człowiek, który w innych okolicznościach by się nie urodził. Po raz kolejny muszę zwrócić uwagę na totalną hipokryzję kościoła katolickiego i tak zwanych obrońców życia. Kondom – be! Tabletka – be! Sztuczne zapłodnienie – be! Gwałcenie dzieci – a i owszem! Bieda, głód, przemoc, sieroctwo i inne nieszczęścia - to są problemy tych, którzy już przyszli na świat. To tymi problemami należy się zajmować. Sama do niedawna miałam obojętny stosunek do in vitro. Zrozumiałam jednak, że osoby, które za wszelką cenę chcą przekazać swoje geny albo wypchnąć niemowlę z własnej waginy, są po prostu samolubne; że traktowanie adopcji jako ostatniej deski ratunku, jest nierozsądne i bardzo egoistyczne. Z jakiego powodu lepiej jest zrobić sobie dziecko, niż przygarnąć takie, które już żyje (i z całą pewnością jest samotne i niekochane)? Zajmijmy się najpierw tymi, którzy nas potrzebują, a gdy tych zabraknie, róbmy nowych. Walczmy o tych, którzy cierpią i płaczą, a nie o tych zamrożonych w laboratoryjnych lodówkach. Dajmy każdemu prawo do decydowania własnych embrionach ale również szerzmy ideę ‘recyklingu’. Nie produkujmy nowych dzieci. Po co? Czy napewno nasze własne DNA jest lepsze od czyjegoś? A jeśli nawet byłoby, to czy bardziej zasługiwałoby na naszą miłość?

urodziła mnie ciotka tekst